Kathmandu do Birgunj

113 km – liczyliśmy na 350 RS i 4-5 h. Dostaliśmy bilety za 530RS i powiedziano nam, że bus jedzie 7-8h. Po 11h i przesiadce do mniejsze busika w Hetaudzie – dotarliśmy do Birgunj – brzydkiego, przygranicznego miasteczka. Misja rozbicia namiotu legła w gruzach po prawie dwugodzinnym poszukiwaniu miejscówki. Wszędobylscy ludzie nie opuszczali nas niemal na krok. Granicy nie mogliśmy przekroczyć ze względu na zamknięty immigration office – z pomocą strażnika udało się przez telefon ustalić, że urzędnik będzie w pracy od 6tej rano, a pieczątka od niego jest niezbędna. Kolejny strażnik pomógł nam wydatnie w negocjacji ceny noclegu i zbił ją do 300 rupii. Pijaniutki gospodarz na starcie chciał 500 (jaszczurka w łazience gratis). Wykończeni podróżą śpimy jak zabici (pomimo panującego smrodu, zaduchu i warkotu wentylatora).