Dzień 11 – Thorung Phedi

To nasz ostatni nocleg przed przełęczą. Choć wydawałoby się, że High Camp jest lepszym miejscem do rozpoczęcia ataku na przełęcz (500 m wyżej, 45 minut drogi z Thorung Phedi), wybieramy niżej położoną wioskę. Noc na wysokości prawie 5000 m npm z pewnością nie byłaby przyjemna, wolimy więc wstać wcześniej i zacząć wspinaczkę w lepszej kondycji.

Niezależnie od tego i tak robimy sobie spacer na gorącą czekoladę i imbirową herbatę do ostatniego obozu, by przyzwyczaić nasze organizmy do wysokości.

Pocieszamy się, że jest to ostatnia zimna noc na trasie (temperatury na zewnątrz schodzą do -15, w pokoiku bywa około 5), a już za przełęczą przestaniemy wcinać Diamox, który choć pomaga w aklimatyzacji, to jednak odczuwamy jego skutki uboczne w postaci pojawiającego się co jakiś czas uporczywego mrowienia palców u rąk i nóg, a w przypadku Kasi nawet policzków.