Czas nam na szlak!

Podanie o wizy złożone, po decyzję mamy zgłosić się 17.10 a dzień później wiza powinna być gotowa do obioru. Tridev zapewnia, że na 100% dostaniemy, bo w Kathmandu wszystkim przyznają.

Robimy ostatnie zakupy: batony energetyczne, słoik dżemu, tabletki oczyszczające wodę, rękawiczki, skarpetki trekingowe. Kupujemy też Diamox, który ma nam pomóc w aklimatyzacji a w razie choroby wysokościowej, pomoże dojść do siebie.

Przepakowujemy plecaki, ostronie ważąc każdą rzecz i 3 razy zastanawiając się, czy aby na pewno jest niezbędna. Po tej operacji nasze plecaki ważą: 13 kg mój i prawie 19 kg Michała. Dużo, ale spora część z tego to jedzenie, które powinno dość szybko zniknąć. Dopakujemy też mój plecak, ale na razie nie ma to znaczenia, bo czeka nas krótka wycieczka do autobusu. Odjazd o 7 rano.

Ruch na drodze spory, autostrada łącząca 2 główne miasta kraju to przebudowywana miejscami dwupasmówka, ze sporymi brakami w asfalcie. To będzie długa podróż.

Najbarwniejszym elementem są kolorowe mini-busiki z bagażami przywiązanymi na dachu. Czasem bagażem są kozy, zdarza się, że podróżuje tam człowiek.

– To musi być super miejscówka – rozmarzam się pod wpływem panującego upału podczas przerwy na zmianę koła (złapaliśmy gumę).

– Taa…pod warunkiem, że z niej nie wyskoczysz na pierwszym lepszym wyboju – Michał szybko sprowadza mnie na ziemię.